niedziela, 14 lutego 2010

Niepotrzebni

Nigdy tak nie myślałem. Jak czytałem o tym, to nie umiałem sobie tego wyobrazić. A że i mnie to dotknie, to nie wchodziło w ogóle w grę. Moja historia życia stawia mi jedno pytanie: czy dałem się nabrać? A no bo nie idzie jak sobie planowałem, co innego mnie w życiu spotyka. Wielorako powtarzane „miało być inaczej” – jest czasami moim udziałem. Niezadowolenie, frustracja jakby czekały za drzwiami, kiedy zagościć u mnie.
Chodzi mi o poczucie bycia potrzebnym. Jestem w miejscu, gdzie ludzie w gruncie rzeczy sobie beze mnie dobrze radzą. Ja mam sprawować jedynie sakramenty, reszta to sprawa ludzi świeckich. A ja mam inne doświadczenie: dynamizm życia dla ludzi to moje koło napędowe. No i co tu zrobić? Chcę czegoś, czego nikt mi tu nie da. Dlaczego? Czy jestem zbyt mało cierpliwy?
Życie tutaj jest inne, mentalność ludzi jest inna – a ja chcę mierzyć moja miarką, no i stąd są te myśli, które zapisuję. Niepotrzebny ksiądz…

5 komentarzy:

  1. Niepotrzebny?!
    Sugeruję, że uległ Ksiądz terminologicznemu trendowi współczesności - który mówi, że warunkiem satysfakcji, spełnienia - jest sukces, który uwzniośla nas samych, nie w oczach innych - bo to pachnie już dumą, a niekiedy nawet próżnością - ale zwycięstwo, przez które sami sobie udowadniamy, że jesteśmy KIMŚ. A kapłan - nie będzie potrafił, właściwie wypełniając swoją misję odnaleźć się w tym płytkim trendzie. "Człowiek nie jest stworzony do klęski. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać." - jestem pewien, że właśnie przez tę pustkę, duchowe wypalenie, samotność - realizuje ksiądz część swojej posługi, co więcej - to świadczy o duchu miłości i realizacji szczególnego charyzmatu, którym został ojciec obdarzony. Ojciec - to szczególna posługa mieszcząca się w ramach kapłaństwa, która stanowi charyzmat. Nie każdy potrafi być >>ojcem<<. To, że czuje Ksiądz erozję ze strony świata, pogrążonego w komercyjnym biegu otoczenia - to sukces serca. Można zapytać co z tego, gdy jest Ksiądz im zupełnie niepotrzebny? Ja odpowiem, że Chrystus mówi do nas także na pustyni. "Błogosławieni ubodzy w duchu!".
    U - Bodzy, czyli Ci, którzy mają wszystko: "u Boga", którzy wszystko Bogu zawierzyli. I gdy okazuje się, że nie potrafimy głębiej realizować tej Miłości, czujemy niedosyt, samotność. Taką, samą - jaką odczuwał św. J.M. Vianney gdy wysłano go do Ars.
    A mówiąc coś osobiście - mogę tylko pragnąć, by (jeżeli Bóg taką drogę mi obrał) w przyszłości dowiedzieć się, że moje świadectwo, staje się - świadectwem o świadectwie w ustach osoby, która tej posługi doświadczyła.

    Niech Bóg Księdzu błogosławi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludziki są po to, aby były potrzebne czy też po to, aby po prostu były? Myślę, że zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie tam księdza potrzebował, kto będzie chciał, aby ktoś taki był. Nie warto wpuszczać frustracji do swojego serca i poddawać się zwątpieniu, ale ufać Jezusowi - to On księdza tam wysłał. Może to czas na zmianę, może nie zawsze musi być tak jak chcemy my, tylko jak On chce.
    Czy sakramenty dla tych ludzi to za mało? Czasem może przyjść ktoś potrzebujący, bo poczuje, że spowiedź odklepana to nie wszystko - ale Eucharystia - Ona naprawdę uczy kochać.

    Życzę Księdzu wszystkiego dobrego i wszelkiego błogosławieństwa i wytrwałości - TAM - gdziekolwiek Ksiądz jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojciec jest tam bardzo potrzebny, nie tak samo jak w Elblągu, bo tu całkowicie inna duchowość i ludzie, tylko tak po "Oberpullendorfskiemu". Bóg by nie wysyłał tam ojca, by ojciec jako ksiądz tam się marnował! A co więcej... Ktoś, nie powiem kto, mówił mi: Wielki post - będzie Tobą rzucać!" .Także tata odwagi i śmiało góry przenosić ;].

    P.s.: Miałam nie komentować, bo w sumie co chciałam, to powiedziałam ojcu osobiście, ale widzę zastój. Czekam na kolejne myśli, mam nadzieję, bardziej optymistyczne... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przekonywać mnie nie trzeba, bo sam kumam sprawę, że skoro tu jestem, to jasne że mam tu czegoś mi potrzebnego doświadczyć.
    Wiecie, ciężko jest napisać o tym co wewnątrz, a jeszcze ciężej przyjąć to, żeś nierozumiany. Mocno dociera do mnie, że rady wszyscy mają świetne, ale ja to sam przeżywam i to co napisaliście brzmi dla mnie górnolotnie. Chyba takiej sytuacji nie przeżyliście...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń